sobota, 16 maja 2015

I znowu, dobranoc…

Hej Hello:) jak tam? Teraz mam dla was nowy rozdział mam nadzieję, że wam się spodoba proszę o komentarze. Po raz pierwszy opisałam wygląd i nawet mi się to podoba:) nie umiem dodawać te różne zdjęcia z Internetu i nawet nie mam na to czasu :( więc mam nadzieję, że to wystarczy. Tu się liczy wyobraźnia:)A tak na marginesie raczej nie będę opisywać kto jak jest ubrany. Ale może czasem. Nie znam się na ubraniach i tych takich tam rzeczach (nie miejcie mi tego za złe).
A tu macie trochę Jace 'a. Może wam się spodoba, chciałam wam go trochę przybliżyć. Nie myślę jak chłopak więc opisy mogę być marne i jego myśli:) ale to tylko moje zdanie. Każdy myśli i mówi inaczej. Jeżeli macie jakieś pytanie czy coś innego, śmiało czekam:) MIŁEGO CZYTANIA!!!XD


OCZAMI JACE’A

-Gówniany wierszyk, nic z niego nie kapuję. Gówniane słowa, które nie mają najmniejszego sensu. Gówniane przeznaczenie, które sobie wsadzę gdzieś. Gówniana miłość, której nigdzie nie ma, i której nie potrzebuję. Gówniane życie, które chyba nazwę ,,Gówniane życie, gównianego życia. Z gównianą szczyptą gówna’’. Z jednego gówna wdeptuję w drugie, nie oczyszczając nóg z poprzedniego. Gówno, gówno, gówno!!! Na gówno mi to wszystko! To będzie chyba słowo dnia.
Mam dość nie potrafię sobie poukładać tych informacji. Chyba zrobili mi pranie mózgu, przez czas zatrzymania w ciemnościach. Clary wypięła na mnie tyłek, a ja udaję nieszczęśliwego i udręczonego. Wtedy się odczepi. Ona mi nie pomoże, a ja jej. Proste? Proste. Jak dwa plus dwa równa się miłość. Haha. Musze tylko znaleźć te drugie plus dwa i czeka mnie ta ,,miłość’. Żygać mi się chce, kiedy myślę, o tym wszystkim. Co za pierdolenie istot nadprzyrodzonych, z moim wdziękiem sobie myślą? Nie dość, że każdy jest czystej krwi prawiczkiem, to jeszcze mi każą szukać tego gówna. Co za wstyd. Ugh.

Od razu kiedy wróciliśmy z Clary, poszedłem do mojego nowego pokoju, który wskazała mi Iz. Pokój jest średniej wielkości, z dużym oknem z widokiem na wschodni park. Muszę się tam wybrać. Łóżko jest podwójne. W sam raz na pieprzenie się. Nie obchodzi mnie, co inni sobie pomyślą. Nie mam szafy tylko komodę z ciemnego drewna, z resztą takiego samego jak wszystko co się tutaj znajduje. Zamiast biurka jest zwykły mały stoliczek, z dwoma krzesłami i trzema półkami nad nim. Nie ma tam ani jednej książki. Dziwne. Są jeszcze ciężkie, wręcz czarne zasłony na okno, obraz jakiegoś krajobrazu nad jeziorem, który wisi nad moim nowym łóżkiem. Będę musiał to ściągnąć i zawiesić cos innego. Stolik nocny z białą (lampką)stoi koło łóżka. Patrząc na górę widzę srebrny świecący żyrandol. Jest 12 żarówek z czego nie działa pięć, więc pokój jest niezbyt dobrze oświetlony. Zdążyłem ściągnąć buty i stoję teraz na miękkim białym dywanie, który zakrywa zimne kafelki. Gówno. Nie chce dywanu. Jutro go wywalę. Drzwi od środka też są białe. Kiedy spojrzę w lewo zauważam jeszcze inne drzwi. Pewnie do łazienki, też są białe. Ściany nie przyciągają zbytnio mojej uwagi. Są szarawe. Zapewne dawno już nie malowane, bo dam uciąć Alecowi głowę, że kiedyś były białe. Akcent białego znajduje się wszędzie. Ciekawe jak długo pokój był pusty i kto go miał? Czy miał gust? Nie wiem, na pewno nie jest to mój smak. Popracuję nad tym aby był odpowiedni. Kiedy się kładę do łóżka, stwierdzam, że materac nie jest stary, chyba dopiero co go wymieniali. Pościel jest miękka, a nie twarda jak po krochmaleniu w Idrysie i pachnie cytrusami. Mam dwie średniej wielkości poduszki i cienką kołdrę. Wszystko czarne, z końcówką białego obwodu. Jakżeby inaczej? Teraz nie mam ochoty na rozpakowywanie. Nie wziąłem nawet torb i plecaka. Jutro rano pójdę pod prysznic, o ile taki istnieje, w tej łazience. Zamykam oczy i widzę ciemność, ale wiem, że za chwilę przyśni mi się koszmar, a wtedy jak zawsze obudzę się zlany potem i nieświadomy miejsca, w którym się znajduję. Nie chcę spać, ale jestem okropnie zmęczony wszystkim co mnie teraz spotkało. Postaram się trzymać ciemności jak najdłużej, aby choć trochę wypocząć i odesłać koszmary nocne, które mam w każdą noc od dwóch lat. Nic nie pomaga, a ja jestem coraz bliżej autodestrukcji. Jeszcze raz otwieram i zamykam oczy, po czym wypuszczam wstrzymywane powietrze i cieszę się z chwili ciemności. Odchodzi, a ja znowu czuję się zgubiony. Kiedy wreszcie mnie opuści i da spokój? Chce tylko spać. Spać i mieć nadzieję, na którą nie zasługuję. I wiem, że to za wiele. Mówię sobie dobranoc. Śpij dobrze i wypocznij na jutro. Czy kiedyś ktoś to do mnie powie leżąc obok, a ja będę miał spełnione marzenie. Pokocham tę osobę całymi resztami mojej osobowości, która powoli niknie. I znowu, dobranoc…

Ciemność już odeszła, a na jej miejsce wstępuje Anabel. Znowu ona. Znowu przeszłość, z którą sobie nie radzę. Krzywda, którą mi wyrządziła jest tak wielka, że do dziś mnie nie opuszcza. Dałbym się dla niej wtedy zabić, ale teraz już nie teraz jej nienawidzę. Zostawiła mnie i wybrała jego. Powiedziała ze to było złe i nie powinna mnie w to wciągać. A ja nie rozumiem co chce przez to powiedzieć. Złamała mnie. Robimy i czujemy, a ja nie mogę jej odmówić. As potem pustka, która zostaje wypełniona gniewem. Złamane serce chce ją zabić już już mam to zrobić kiedy się budzi i przytula…do…do…do niego. A ja się łamię. Łamię się całkowicie. Idę do pokoju, a ona znowu się pojawia, i tak zawsze, bez przerwy, bez odpoczynku. Anabel nie zasługujesz na…

I znowu się budzę. Koszulka się do mnie lepi. Włosy mam posklejane, a pościel też jest przemoczona. Wstaję i idę do białych drzwi, które prowadzą do łazienki. Jest prysznic, na szczęście. Wyciągam ręcznik z pułki obok grzejnika. Kładę na zamkniętym kiblu, rozbieram się i wchodzę pod duży prysznic. Odkręcam zimną, wręcz lodowatą wodę i opieram się o szklaną ścianę. Jestem tym wszystkim okropnie zmęczony. Pod powiekami wzbierają mi się łzy, których nie jestem w stanie powstrzymać. Lecą ciurkiem, po całej twarzy, a resztki spłukuje lodowata woda. Po paru minutach się ogarniam i myję włosy szamponem, który stoi na półce. To szampon z pokrzyw. Kto jeszcze używa takich? Nie mam niczego innego więc nie będę narzekać. Spółkuję i mydle ręce szarym mydłem, po czym dotykam lodowatej skóry i zmywam brud z ostatnich dni, godzin, minut? Nie wiem ile byłem, poza swoim ciałem. Ale nie chce tam już wracać…


I jak, mogło być? Chcę szczere wyznania. a jeśli coś nie było dobrze też chcę się tego dowiedzieć:)

2 komentarze:

Komentowanie dozwolone wszystkim czytającym bloga:D