piątek, 12 czerwca 2015

On ma swój gabinet?

Ten rozdział jest dla wszystkich komentujących i oczekujących. Specjlnie dla was dłuuugi(no chyba najdłuższy rozdział):)))



OCZAMI JACE’A


Myśląc logicznie dochodzę do wniosku, że pewna osoba zrobiła mi ,,Śmierdzący, zielony żart’’. Mam prawo się o to wkurzać. Wyglądem przypominam zgniłą trawę, a zapachem odpycham jak… nawet nie wiem co można określić ten specyficzny zapach. Łe. To, że ją oblałem resztami ,,wszystkiego’’ nie znaczy, że na tym się to skończy. Popamięta mnie ta stuknięta ruda…


OCZAMI ALEC’A


W czasie porannego prysznicu, słyszałem hałas na korytarzu. Nie wiem o co biegało ale chyba też nie chcę wiedzieć. Siedziałem na dywanie w moim nowym pokoju i przeglądałem zdjęcia. Nasze wspólne z Clary, Izz, kilka z Jace’ m i rodzicami. Odłożyłem kupkę tych wspomnień i zacząłem szkicować na kartce. Pokój nie jest w moim typie, więc trochę go podrasuje. Wyciągam kredki z piórnika i koloruje wybrane fragmenty. Trochę tym, trochę tamtym i … gotowe!
-Alec nie widziałeś może….- Oczywiście Iz wchodzi bez pukania, bo to przecież publiczna toaleta dla lesbijek. (Gdyby co, nie mam nic do lesbijek ani do nikogo, ale mam słabość do gejów…, od Nicol)?
-Czego chcesz?- pytam trochę za ostro, ale to jednak powinno czegoś nauczyć o prywatności- Ile razy mam ci powtarzać, że masz pukać? Czy ja wchodzę do ciebie jak do obory dla świń, a może tornado niechcący cię tu wepchnęło? Hę? – Moja siostra patrzy na mnie rozgniewanym wzrokiem. Oboje wyglądamy zapewne na równo rozwścieczonych.
-Chciałam zapytać czy nie widziałeś Sebastiana. I owszem, to jest obora dla świń, jedna nawet siedzi na środku w wielkim bagnie bałaganu, porannej lewej nodze, na którą chyba dzisiaj wstałeś i topniejący we własnym humorze, landryno jedna.- połowę z tego do mnie nie dotarła, bo myślami jestem wciąż gdzie indziej. A druga połowa była równie sugestywna jak ta pierwsza.
-Bądź co bądź, wypraszam ciebie księżniczko z tej ,,obory’’ dla świń, bo jedna z nich, czyli ty, idzie właśnie na szlachtę- wywaliłem ją z mojego pokoju i zamykając drzwi powiedziałem jeszcze- Papa. Zakupy dobrze ci zrobią.
-Chyba tobie- odcięła się
Wracam do miejsca mojego posiedzenia i przyglądam się uważnie planowi, ,,szkicowi’’ przedstawiający przyszły pokój. Muszę pójść do kilku sklepu, może z Jace ’m i Iz, albo nie Iz pójdzie sama i sama będzie ,,toczyć ‘’ swoje zakupy.
Ale najpierw rzucę coś na ząb. Idę do kuchni.
Wychodzę ze swojego pokoju i znowu przyglądam się ścianom, obrazom, sufitom i wszystkiemu co tu jest (wszystko wygląda jak w filmie o DA). Starocie, ale jakie piękne. Chyba potrawie się zachwycać wszystkim. Czy ta podłoga nie jest przypadkiem inna niż w tamtym korytarzu? Bum…przewracam się na podłogę i słyszę czyjeś skomlenie i cichy śmiech. Podnoszę głowę i widzę…jak miała na imię?
-Hejo, jestem Adria- podaje mi swoją małą dłoń i mocno ściska. – Lubisz ludzi? Jeśli tak to będę twoją nową przyjaciółką-widzę wielkiego banana na jej ustach.
-Tia, Alec jestem -odchrząknąłem- To znaczy nazywam się Alec…
-Przecież wiem jak masz na imię ty głupolu.
-Tylko nie głupol- odpowiedziałem, trochę obrażony.
-O ho, widzę , że ktoś tu wstał lewą nogą. Nic nie szkodzi, zaraz się tym zajmiemy- kolejny uśmiech, tak bardzo promienny. I to do mnie. Czy ja tu właśnie myślę o uśmiechach, które mi wysyła? Rzeczywiście chyba jestem głupolem. Człowieku ogarnij się trochę. Myśl o Clary, myśl o Clary…
-Dziwna jesteś- odchrząknąłem- Cholerka, sorki nie chciałem..
-Przecież wiem- kolejny tym razem nieśmiały uśmiech- Po co być normalnym, ja lubię dziwnych i powalonych entuzjastycznych ludzi. Reszta jest do bani i okropnie nudna.- zaczęła przeciągać ostatnie zdanie- Mówię ci flaki z olejem są bardziej ciekawe od naszych mieszkańców, w tym Instytucie. Ha, co ja mówię. Nie licząc w to całe towarzystwo, oczywiście mnie, Michała i trochę Clary. Znasz Michała? Pewnie jeszcze nie, zaraz ci go przedstawię, zapewne jest w swoim gabinecie- dziwnie na nią spoglądam.
-On ma swój gabinet?- pytam zdezorientowany
-No pewnie, że ma. Bo niby kto by ojcu pomagał w ogarnięciu, tych masowych gór papierów. Mama nie może bo nas trenuje, a tato siedzi na wózku odkąd miał ten tra-gi-czny wy-pa-dek. Tak, tato zawsze to niezmiernie przeciąga. To akurat jest nudne.
-Okej, więc idziemy do Michała i co dalej? - pytam bo co mam powiedzieć?
-Hmn, poznasz go. Jest naprawdę super gościem. Hihi. Osobiście uważam, że jest gejem. A ja uwielbiam gejów. Są super i mają zarąbisty gust. Co myślisz o gejach? Może sam nim jesteś? Hę? Opowiadaj. – spogląda na mnie, a ja na nią. Do czego to straszne spotkanie doprowadziło?
-Wiesz, chyba jednak pójdę z powrotem w stronę kuchni- mówię niepewnie.
-Nie, no coś ty. Jak już mówiłam, Michał jest w gabinecie, a nie w kuchni. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- pyta spod długich ciemnych rzęs.
-Tak, ale ty mnie nie- odpowiadam szybko.
-Aha, to skoro tak to idziemy do tej kuchni. Co ty na to?
Właśnie stoi przede mną i oczekuje odpowiedzi. Jakby to zacząć żeby jej nie urazić, ale dać do zrozumienia, że wolę pójść sam? Jest dla mnie miła, więc.
-Dobra chodźmy do kuchni- mówię zrezygnowany. Szturcha mnie ramieniem i ciągnie w przeciwną stronę.
Idziemy chwile w ciszy, która trwa dokładnie 5,6,9,
-To co lubisz jeść na drugie śniadanie?- długo nie mogłem liczyć bo przecież jak?
-Nie wiem, może jakąś kromkę czy coś. – Czy ona musi wiedzieć wszystko?
-Jak to ,,nie wiem’’? odpowiedzi nie znasz od tylu lat czy ciągle zmieniasz obyczaje?- no dobra, gramy w głupie pytania, głupie odpowiedzi
-To zależy…-przerwała mi
-Od czego?
-Pogody, nastawienia, zachcianki- kręci z dezaprobatą głową- Co?
-Jajco. Haha. Wszyscy zawsze się na to nabierają-odpowiada z entuzjazmem. Ile go można mieć?
-Tak, no pewnie. Ha-ha-ha, normalnie rzygam tęczą…
-Kąśliwe uwagi to twoja specjalizacja, czy po prostu chcesz mnie poderwać?- Opada mi szczeka, nie wiedziałem, że tak to może wyglądać. Totalne załamanie. Cholera.
-Nie-dukam- Oczywiście, że nie- Teraz paraliż. Czy od takiego pytania można w ogóle dostać paraliżu?
-Obrażasz mnie, ty gadzie jeden. – stoi na palcach i szepcze do mojego ucha- Ps. Już mi się podobasz. A tak na marginesie mam 16 lat- i całuje mnie w policzek.- Żartowałam tylko głupolu. Nie zadręczaj się tak- pocałunek w drugi policzek- Chodźmy już- mówi i ciągnie mnie za rękę.
-Co to miało być?- pytam zaczerwieniony i skrepowany.
-,,To’’, czyli masz na myśli pocałunek w policzki?-kiwam przesadnie głową - To jest moja nowa specjalizacja. Całuję w policzki przystojniaków, którzy robią na mnie wrażenie -szybko mrugam żeby ogarnąć to co do mnie mówi.
-Aha- Tylko na tyle mnie teraz stać?
I w ten niezwykle urodziwy poranek, czy coś zaprzyjaźniam się z irytującą małolatą. Na Anioła, schodzę na psy. Co jeszcze mnie tu czeka, nie licząc późniejszego spotkania z Michałem-gejem?