środa, 27 maja 2015

Roz.11. Sądzę, że tak...

HEJO CHCIAŁAM WAS TROCHĘ POSZAMTAŻOWAĆ:) A WIĘĆ, JEŻELI POD TYM POSTEM NIE POJAWI SIĘ PRZYNAJMNIEJ 5 KOMENTARZY(MOŻNA TAKZE ANONIMOWO :D
TEN ROZDZIAŁ CHCIAŁAM DEDYKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY KOMENTUJĄ, CZYTAJĄ I CZEKAJĄ NA NEXTASA:)
ALE PRZEDE WSZYSTKIM JEST TA PIERWSZA DEDYK DLA MOJEJ SŁODKIEJ I NIEPOWTARZALNEJ MAGDZI I OLIWI, KTORA NIE DAJE SOBĄPOMIATAĆ, ZABIJA WSZYSTKICH WZROKIEM I CAŁKOWICIE ZNIEWALA SWOIMI DZISIJSZYM ZACHOWANIEM :D UWIELBIAM WAS I DZIEKUJE<3

PS. ROZDZIAŁ KRÓCIUTKI, SPORO NAUKI I CZYTANIA. CZY KTOŚ CZYTAŁ SERIĘ UPADLI? JEST SUPERAŚNA. SERDECZNIE POLECAM:)



OCZAMI CLARY


Dzień jak dzień. Budzę się, przecieram zaspane oczy, rozciągam się w łóżku, robię kilka wdechów i wydechów żeby dojść do rzeczywistości. Nudna jest. Chce jeszcze chwilę pomyśleć. Nagle do drzwi walą czyjeś pięści i głośny wrzask, ale ja nic nie rozumiem. Stłumione odgłosy cichną. Co to miało być? Odwracam się na drugi bok i jeszcze chwilę leże nieruchomo. Nagle do pokoju wpada Jace. Uważnie się sobie przyglądamy, po czym wybucham głośnym, niekontrolowanym śmiechem. Łzy śmiechu mi się leją po zaczerwienionych policzkach. Haha, ale ma odcień skóry. Co on zrobił. Jak on wygląda. Wiedziałam, ze jest ,,brzydki’’ ale to żebym nie zauważyła wcześniej TEGO, to chyba nie możliwe. Prawda? Jest wściekły. Wygląda dosyć ciekawie w tym odcieniu starej pleśni. Podchodzi do mnie, za plecami trzyma chyba wiaderko. Po co mu to?
-Jace lepiej tego nie rób- Izabell stoi w drzwiach i bacznie nam się przyglądając obiera banana- Pożałujesz tego- Ostrzega go, ale on nic sobie z tego nie robi. Ja jestem wryta w łożu i nie mogę się ruszyć. Jaką ubrałam bieliznę? Oby nie tej zielonej, okropnie w niej wyglądam. Czemu zastanawiam się nad bielizną? Ciężko wzdycham kiedy się odzywa.
-To ona pożałuje-wysyczał i zanim mrugnęłam wylał na mnie wiaderko z resztkami jedzenia, starej zupy, zgniłej ryby, sałatki greckiej i chyba…o nie.
-To za to jak wyglądam- pokazał na siebie i dumnie się uśmiechnął wyszedłszy z pomieszczenia zatrzasnął za sobą drzwi.
I znowu wdech wydech, wdech wydech…wdech wydech. Śmierdzę, okropnie, jestem poklejona. To jest obrzydliwe i nie higieniczne. Czemu uważał, że ja mu to zrobiłam?
-Izz czy to są odchody Churcha, z jego kuwety?-proszę nie, powiedz, że się mylę. Jęczę głośno w myślach.
-Sądzę, że tak- zaśmiała się
-To do cholery nie jest ani trochę śmieszne- sama zaczęłam głupio chichotać- To jest obrzydliwe. Łe…
-Uważam, że wyglądasz i śmierdzisz znacznie gorzej od Jace’a -powiedziała-Wiesz, wiem dlaczego mu to zrobiłaś, ale nie wiem gdzie masz kosz. Korzystając z okazji…-mówiąc to rzuciła skórkę banana na mnie- szybko stąd spadam.- Obróciła się na gigantycznych białych szpilkach i śmiejąc się pod nosem wychodziła.
-Iz zabije, oboje-wysyczałam to przez chwilowe obrzydzenie- Lepiej uciekaj-ostrzegłam ją i powoli wstawałam z posłania, kierując się do mojej łazienki. Nie planowałam kąpieli dzisiaj rano.– Ugh- Z czaskiem zamknęłam drzwi, przekręcając kluczyk i wchodząc pod gorącą wodę...


sobota, 16 maja 2015

I znowu, dobranoc…

Hej Hello:) jak tam? Teraz mam dla was nowy rozdział mam nadzieję, że wam się spodoba proszę o komentarze. Po raz pierwszy opisałam wygląd i nawet mi się to podoba:) nie umiem dodawać te różne zdjęcia z Internetu i nawet nie mam na to czasu :( więc mam nadzieję, że to wystarczy. Tu się liczy wyobraźnia:)A tak na marginesie raczej nie będę opisywać kto jak jest ubrany. Ale może czasem. Nie znam się na ubraniach i tych takich tam rzeczach (nie miejcie mi tego za złe).
A tu macie trochę Jace 'a. Może wam się spodoba, chciałam wam go trochę przybliżyć. Nie myślę jak chłopak więc opisy mogę być marne i jego myśli:) ale to tylko moje zdanie. Każdy myśli i mówi inaczej. Jeżeli macie jakieś pytanie czy coś innego, śmiało czekam:) MIŁEGO CZYTANIA!!!XD


OCZAMI JACE’A

-Gówniany wierszyk, nic z niego nie kapuję. Gówniane słowa, które nie mają najmniejszego sensu. Gówniane przeznaczenie, które sobie wsadzę gdzieś. Gówniana miłość, której nigdzie nie ma, i której nie potrzebuję. Gówniane życie, które chyba nazwę ,,Gówniane życie, gównianego życia. Z gównianą szczyptą gówna’’. Z jednego gówna wdeptuję w drugie, nie oczyszczając nóg z poprzedniego. Gówno, gówno, gówno!!! Na gówno mi to wszystko! To będzie chyba słowo dnia.
Mam dość nie potrafię sobie poukładać tych informacji. Chyba zrobili mi pranie mózgu, przez czas zatrzymania w ciemnościach. Clary wypięła na mnie tyłek, a ja udaję nieszczęśliwego i udręczonego. Wtedy się odczepi. Ona mi nie pomoże, a ja jej. Proste? Proste. Jak dwa plus dwa równa się miłość. Haha. Musze tylko znaleźć te drugie plus dwa i czeka mnie ta ,,miłość’. Żygać mi się chce, kiedy myślę, o tym wszystkim. Co za pierdolenie istot nadprzyrodzonych, z moim wdziękiem sobie myślą? Nie dość, że każdy jest czystej krwi prawiczkiem, to jeszcze mi każą szukać tego gówna. Co za wstyd. Ugh.

Od razu kiedy wróciliśmy z Clary, poszedłem do mojego nowego pokoju, który wskazała mi Iz. Pokój jest średniej wielkości, z dużym oknem z widokiem na wschodni park. Muszę się tam wybrać. Łóżko jest podwójne. W sam raz na pieprzenie się. Nie obchodzi mnie, co inni sobie pomyślą. Nie mam szafy tylko komodę z ciemnego drewna, z resztą takiego samego jak wszystko co się tutaj znajduje. Zamiast biurka jest zwykły mały stoliczek, z dwoma krzesłami i trzema półkami nad nim. Nie ma tam ani jednej książki. Dziwne. Są jeszcze ciężkie, wręcz czarne zasłony na okno, obraz jakiegoś krajobrazu nad jeziorem, który wisi nad moim nowym łóżkiem. Będę musiał to ściągnąć i zawiesić cos innego. Stolik nocny z białą (lampką)stoi koło łóżka. Patrząc na górę widzę srebrny świecący żyrandol. Jest 12 żarówek z czego nie działa pięć, więc pokój jest niezbyt dobrze oświetlony. Zdążyłem ściągnąć buty i stoję teraz na miękkim białym dywanie, który zakrywa zimne kafelki. Gówno. Nie chce dywanu. Jutro go wywalę. Drzwi od środka też są białe. Kiedy spojrzę w lewo zauważam jeszcze inne drzwi. Pewnie do łazienki, też są białe. Ściany nie przyciągają zbytnio mojej uwagi. Są szarawe. Zapewne dawno już nie malowane, bo dam uciąć Alecowi głowę, że kiedyś były białe. Akcent białego znajduje się wszędzie. Ciekawe jak długo pokój był pusty i kto go miał? Czy miał gust? Nie wiem, na pewno nie jest to mój smak. Popracuję nad tym aby był odpowiedni. Kiedy się kładę do łóżka, stwierdzam, że materac nie jest stary, chyba dopiero co go wymieniali. Pościel jest miękka, a nie twarda jak po krochmaleniu w Idrysie i pachnie cytrusami. Mam dwie średniej wielkości poduszki i cienką kołdrę. Wszystko czarne, z końcówką białego obwodu. Jakżeby inaczej? Teraz nie mam ochoty na rozpakowywanie. Nie wziąłem nawet torb i plecaka. Jutro rano pójdę pod prysznic, o ile taki istnieje, w tej łazience. Zamykam oczy i widzę ciemność, ale wiem, że za chwilę przyśni mi się koszmar, a wtedy jak zawsze obudzę się zlany potem i nieświadomy miejsca, w którym się znajduję. Nie chcę spać, ale jestem okropnie zmęczony wszystkim co mnie teraz spotkało. Postaram się trzymać ciemności jak najdłużej, aby choć trochę wypocząć i odesłać koszmary nocne, które mam w każdą noc od dwóch lat. Nic nie pomaga, a ja jestem coraz bliżej autodestrukcji. Jeszcze raz otwieram i zamykam oczy, po czym wypuszczam wstrzymywane powietrze i cieszę się z chwili ciemności. Odchodzi, a ja znowu czuję się zgubiony. Kiedy wreszcie mnie opuści i da spokój? Chce tylko spać. Spać i mieć nadzieję, na którą nie zasługuję. I wiem, że to za wiele. Mówię sobie dobranoc. Śpij dobrze i wypocznij na jutro. Czy kiedyś ktoś to do mnie powie leżąc obok, a ja będę miał spełnione marzenie. Pokocham tę osobę całymi resztami mojej osobowości, która powoli niknie. I znowu, dobranoc…

Ciemność już odeszła, a na jej miejsce wstępuje Anabel. Znowu ona. Znowu przeszłość, z którą sobie nie radzę. Krzywda, którą mi wyrządziła jest tak wielka, że do dziś mnie nie opuszcza. Dałbym się dla niej wtedy zabić, ale teraz już nie teraz jej nienawidzę. Zostawiła mnie i wybrała jego. Powiedziała ze to było złe i nie powinna mnie w to wciągać. A ja nie rozumiem co chce przez to powiedzieć. Złamała mnie. Robimy i czujemy, a ja nie mogę jej odmówić. As potem pustka, która zostaje wypełniona gniewem. Złamane serce chce ją zabić już już mam to zrobić kiedy się budzi i przytula…do…do…do niego. A ja się łamię. Łamię się całkowicie. Idę do pokoju, a ona znowu się pojawia, i tak zawsze, bez przerwy, bez odpoczynku. Anabel nie zasługujesz na…

I znowu się budzę. Koszulka się do mnie lepi. Włosy mam posklejane, a pościel też jest przemoczona. Wstaję i idę do białych drzwi, które prowadzą do łazienki. Jest prysznic, na szczęście. Wyciągam ręcznik z pułki obok grzejnika. Kładę na zamkniętym kiblu, rozbieram się i wchodzę pod duży prysznic. Odkręcam zimną, wręcz lodowatą wodę i opieram się o szklaną ścianę. Jestem tym wszystkim okropnie zmęczony. Pod powiekami wzbierają mi się łzy, których nie jestem w stanie powstrzymać. Lecą ciurkiem, po całej twarzy, a resztki spłukuje lodowata woda. Po paru minutach się ogarniam i myję włosy szamponem, który stoi na półce. To szampon z pokrzyw. Kto jeszcze używa takich? Nie mam niczego innego więc nie będę narzekać. Spółkuję i mydle ręce szarym mydłem, po czym dotykam lodowatej skóry i zmywam brud z ostatnich dni, godzin, minut? Nie wiem ile byłem, poza swoim ciałem. Ale nie chce tam już wracać…


I jak, mogło być? Chcę szczere wyznania. a jeśli coś nie było dobrze też chcę się tego dowiedzieć:)

poniedziałek, 4 maja 2015

Krzywy Kieł

OCZAMI CLARY

-Za chwilę znajdziecie się znowu we własnych ciałach. Nikomu nie możecie powiedzieć, o tym co robiliście, z kim i gdzie się znajdowaliście- powiedział sobowtór Jace ’a
-Miałem nadzieję, że dacie nam jakieś wskazówki. Odnośnie naszego ,,przeznaczenia’’, że kim może być ta osoba-niezbyt chytry uśmieszek na jego twarzy i splątane włosy, mimo ciągłego przeczesywania niecierpliwymi palcami mówiły, że jest w złym stanie.
Nagle wszystkie nasze sobowtóry zgromadziły się w jednym miejscu zaczynając coś omawiać.
-Nie ładnie tak szeptać, kiedy obok są ludzie-głos Jace’ a ociekał sarkazmem
-Jace, zamknij ryja i słuchaj co nam mają do powiedzenia-jestem niecierpliwym człowiekiem. A jego towarzystwa mam już dość.
-Droga Clary, twoje słownictwo jest niezwykle urodziwe, aż zatykają się od tego uszy.- aroganckie spojrzenie i uśmiech z wyszczerbionym zębem. A jednak nie jest tak idealny. Hmn. To jego słaby punkt, może mu go wybiję? Może. Na razie jestem za bardzo zmęczona. Ale trzeba znaleźć więcej tych słabości i szybko zlikwidować zagrożenie, które jest jego obecnością.
Mimo wszystko nie sprawiał wrażenia jakby go obchodziło o czym rozmawiają te istoty. Trzeba je jakoś nazwać. Może 8 Odcieni Ciemnoty? Całkiem nieźle. Hah, jestem genialna, w mojej genialności. Ponowny brak Aleca i Iz daje o sobie znać. Sama myśl, że jednak mam wracać do domu w poszukiwaniu prawdziwej prawdy o moim życiu, i zamieszkiwanie tego samego Instytutu z ludźmi, którzy całe życie mnie okłamują, nie robi zbyt dobrego wrażenia na mnie i moim samopoczuciu.
8 Odcieni Ciemnoty się do nas odwraca i wcale im nie śpieszno, aby do nas dojść. Irytujące. Mega irytujące. Teraz mam ochotę na nich nawrzeszczeć, żeby ruszyli tymi kościstymi tyłkami, których nie widać. Wiem, że wiedzą, o tym o czym myślę, co wcale nie jest pod budujące. Lecz jeszcze bardziej wkurzające.
-Mamy dla was coś, co powinno wam pomóc, ale nie obiecujemy, że tak będzie. Sami będziecie musieli dojść do tego co się kryje w słowach i odnaleźć imię tej osoby. Razem na pewno będziecie potrafili temu sprostać- czy ja się przesłyszałam czy ona przed chwilą powiedziała ,,razem’’? Ja i Krzywy Kieł? Nie ma mowy. Nie zgadzam się. Sama sobie świetnie poradzę, a o niego nie powinnam się martwić.
Obrót w stronę Jace’ a i arogancki, miażdżący uśmiech, który ma go zrównać z ziemią. On patrzy na mnie niepewnie i już mam go w garści. Wie, że nie mam zamiaru robić czegokolwiek z nim. Oj tak przygotuj się na samotne rozrzucenie kart i układanie ich powoli i boleśnie, aż dojdziesz do przyszłej miłości. Ukłucie w sercu z nieznanego powodu i powtórny zły uśmiech, który ma dać wszystkim do zrozumienia, jak mam zamiar postąpić. Nikt jednak nic nie mówi. Mam ochotę coś powiedzieć, lecz Krzywy Kieł jest szybszy.
-Zatem słuchamy, co takiego macie nam do powiedzenia.
I wszyscy zgodnie jednym tchem zaczeli mówić, a raczej recytować. Teraz musze się skupić i zapamiętać wierszyk. Mapę do szczęścia.
-BYŁ DZIEŃ,
BYŁA NOC.
ZNALEŻLI SZCZĘŚCIE,
ODRZUCILI LOS.
ŁACZĄ UCZUCIA,
POTRZEBA ZAUFANIA.
NALEŻY WYSŁUCHAĆ,
ZROZUMIEĆ,
OBDARZYĆ.
JESTEŚ BRATEM,
JESTEM SIOSTRĄ.
...

Proszę o to nowy rozdzialik:) jak po długim weekendzie? czekam na komentarze. ps ostatnio było ich mało, ale bardzo dziękuję tym, którzy je napisali:*